niedziela, 1 maja 2011

zbyt głośno

[...]nie przestawałam słuchać zbyt głośnej muzyki, nawet wtedy gdy rozmyślałam nad swoim nędznym życiem, nad tym, że świat schodzi na psy, w telewizji reklamowane są coraz to nowsze (ale czy lepsze?) tabletki od bólu głowy i specyfiki na odchudzanie (tuszy i portfela) na świecie, gdzieś w egzotycznym kraju lecą z nieba bomby, a nie pada deszcz, no chyba taki z prawdziwych łez smutku, no cóż, wcale nie jest tak źle, pomyślałam, przecież inny zabijają się nawzajem tylko i wyłącznie dlatego, że nie spodoba im się wzrok tej innej osoby. Tak, można się zabijać za byleco, ale dla mnie takim byleczym było moje własne życie, w małej mieścince, broń boże zabitej dechami, po prostu małej. Z dnia na dzień coraz więcej czasu przebiegało mi pomiędzy nogami i palcami u dłoni. Zbyt szybko traciłam radość życia, coraz częściej się smuciłam, zamiast jeszcze ostatkiem sił, uśmiechać się. Ale czy jest sens uśmiechać się na siłę? Wydawać z siebie z trudem wymuszone odgłosy radości? Jaki był sens w zadawaniu tych pytań samej sobie? Żaden. Czułam, że stoję w miejscu, nie poruszam się do przodu, ani tym bardziej do tyłu. Po prostu stałam w miejscu, a cały świat obracał się nadal, jakby nigdy nic się nie stało. Halo! Przecież stało się! Jestem nieszczęśliwa![...]

---

dni wydają się coraz dłuższe
majówka mija
zbyt szybko
praca i mnóstwo planów na przyszłość

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz