sobota, 29 października 2011

25

dwa i pięć
ktoś powie że ćwierćwiecze
bo 25 świeczek zdmuchnąć dziś mam
ale jak? jak?
kiedy tegoroczne urodziny są wyjątkowo samotne
sa-mot-ne

niedziela, 23 października 2011

ona, już nie płacze

czasami bywa tak, że trzeba zostawić za sobą przeszłość i podążyć do przodu w poszukiwaniu przyszłości. z tą myślą właśnie wyruszyła przed siebie, nie mogła już dłużej żyć w tym dziwnym miejscu, potrzebowała zmiany, diametralnej, wielkiej i odnawiającej. to wielkie poczucie odmiany zmusiło ją do wielu wyrzeczeń i przede wszystkim do uwolnienia odwagi, jaka w niej drzemała. i tak szła przed siebie zostawiając za sobą dawne miejsca, w których pochowała wspomnienia, miejsca w których znajdowała schronienie, miejsca które kochała, ale też miejsca pełne bólu i smutku. daleka podróż jaka ją czekała, nie powodowała uśmiechu na jej twarzy, ale dawała poczucie siły i tego, że już nigdy nie będzie się musiała bać zasypiając we własnym domu.

---

coraz bliżej do urodzin, niemal za blisko.
rozmyślam, o tych latach co już za mną.
i staram się nie załamywać
jak to bywało przed każdym 29 dniem października.

czwartek, 13 października 2011

słabość

miłości,
nienawidzę cię!
choć karzesz mi śpiewać la la la
i tańczyć po środku pustego pokoju
nienawidzę cię!
za nieprzespane noce
za uśmiech w stronę słońca
wschody i zachody bez ubrań
pływanie nocą w morzu
i pocałunki przy świecach
nienawidzę cię!
za radosny świat i różowe okulary
lody pistacjowe
koc na polanie
nienawidzę cię!
zrozum to
i odejdź!

---

wbrew sobie
pełna skrajności
kryzys przedurodzinowy
weekend wyjazdowy
głupie rymy!

wtorek, 11 października 2011

back

wiem jak boli miłość
gdy łamią się serca
wiem co znaczy samotność
w pustym domu
wiem co znaczy płacz
całą noc
gdy ranki nigdy nie cieszą
a dni tak cholernie się dłużą
znam ten smutek
znam tę rozpacz

---

dawne fascynacje
nowe fascynacje
żadna różnica

niedziela, 2 października 2011

ko

zaglądam do kieliszka wypełnionego krwią
widząc sześć utopionych much
czuję jak łzy cisną się pod powiekami
nie mając już więcej miejsca dla siebie
pozwalam im wypłynąć na policzki

zaglądam,
widzę ten sam obraz
śmierci niewymuszonej
śmierci o której marzyły
łykając ostatnie krople

gdzieś tam na drugiej stronie horyzontu
jesteś ty
z kwiatem w ręce
i choć trzymasz czerwoną róże
i choć wiesz
że nie znoszę tych kwiatów
cierpisz tak samo jak ja

ciernie tak bezlitosne
ranią twoje dłonie
nieśmiertelnie wpatrzony
w moją stronę
płaczesz
tak samo jak ja
a krew spływa powoli
kapiąc wprost do kieliszka
z sześcioma muchami

---

no more summer