czwartek, 29 lipca 2010

leśne stwory

lato wpływa na mnie pozytywnie
a jeszcze pozytywniej wpływa na mnie jesień
prawdziwa
polska
i złota
i choć ostatnio nie zawsze taka bywa
to mimo wszystko jesień jest moją ulubioną porą roku

może też dlatego że jesienią świętuję urodziny:D

w każdym razie
obecna pora zapraw
kiszenia ogórów
zrywania tego co zerwać się da
i ogólnego wielkiego podniecenia
tym co dzieje się w kuchni
sprawia że coraz bardziej
mam ochotę zapuścić się w las

podobno nie ma jeszcze grzybów
ale tak na prawdę do końca tego nie sprawdziłam
uwielbiam zbierać grzyby
dlatego właśnie mam wielką presję
żeby wejść do lasu
i poczuć pełną piersią
ten wspaniały leśny zapach
zapach szyszek
mchu
kory
i igliwia
mam ochotę przypomnieć sobie dzieciństwo

kiedyś dawno temu
jesień była zwiastunem cosobotnich
wypadów do lasu na grzyby
całą rodziną

cała rodzina uzbrojona w koszyki i koziki
odpowiednio ubrana i przygotowana
wybierała się na niemal cały dzień do lasu
na rodzinne grzybobranie

wtedy to mała jeszcze Anjax noszona przez dwóch starszych braci na rękach
tylko i wyłącznie narzekała:
"a kiedy wrócimy do domu?"
"nudzi mi się"
"długo jeszcze?"
"nie znalazłam jeszcze żadnego grzyba, nie podoba mi się tutaj"
"chcę do domu"
to ostatnie zdanie wypowiadane było już w trybie histerii która potrafiła spłoszyć nie jedną sarnę

i doskonale pamiętam cosobotnie wypady do lasu
i to jak oblazły mnie mrówki
i to jak weszłam w pajęczynę
i to jak ten wielki pająk z tej pajęczyny chodził mi po głowie
i to jak znalazłam kawałek poroża(i mam go do dziś)
i to kiedy po raz pierwszy znalazłam prawdziwka

tyle lat minęło
a to ciągle jakby wczoraj
jakby miniony weekend...

niedziela, 25 lipca 2010

efekty

ostrzegam,
w tym poście będę się tylko i wyłącznie CHWALIĆ:Da to wszystko dlatego że przerasta mnie wewnętrzna duma
z samej siebie:D

tak więc dziś czas na efekty tego co działo się przez kilka ostatnich dni.
najpierw muszę je nieco streścić...
tak więc w czwartek, dzień targowy
wybrałam się wczesnym rankiem na zakupy kupiłam 2kg koktajlowych pomidorków paprykowych(to takie małe pomidorki o kształcie papryki, logiczne prawda?:))kupiłam również 2 małe doniczki, ślicznie pachnącej bazylii
wróciłam do domu obwieszona siatami:)
w domu po uprzednim umyciu owych pomidorków, pokroiłam każdy z nich wzdłuż, na pół, a następnie ułożyłam miąższem do góry, na blaszkach do ciasta.wyszły mi 4 blachy, a zużyłam wszystkie pomidorki oprócz jednego, który raczył się zgnieść podczas powrotu do domu.
następnie 4blachy powędrowały sobie na podwórze, a konkretnie na zieloną trawkę, którą oświetlało piękne popołudniowe słońce. blachy przykryłam starą firaną, bo jak się nieprędko okazało, w krzakach czaiły się na moje pomidorki szpaki. firana skutecznie je odstraszyła:D
niestety pogoda nie była łaskawa i pomidory suszyły się na słońcu zaledwie kilka godzin, ale to nie był dla mnie problem, gdyż zniosłam ze strychu elektryczną suszarkę do owoców i warzyw i wpakowałam pomidorki do tejże magicznej maszyny(również miąższem do góry) po upływie kilki godzin, kiedy pomidorki nieco się skurczyły, odwróciłam je miąższem na dół. ostatecznie pomidorki suszyły się w maszynce 3 i pół dnia. kolejna czynność jaką wykonałam to odnalezienie odpowiednich słoików do zaprawienia pomidorków, okazało się że świetnie pasują do tego trójkątne słoiki po konfiturach marki materne(heh reklama:)) a także małe pękate słoiczki po konfiturach łowicz(i kolejna reklama;)) tak więc ususzone już pomidorki wrzuciłam do owych słoiczków, do mniej więcej 3/4 pojemności. potem do każdego słoiczka dałam 3 listki umytej, świeżej i bardzo aromatycznej bazylii, na koniec całość zalałam olejem. Olej powinien być z oliwek, ale taki interes wyszedłby mnie zbyt drogo, dlatego zastąpiłam go olejem z rzepaku, siemienia lnianego i kiełków pszenicy, butelka takiego oleju o pojemności 750ml kosztuje ok7zł, a butelka oliwy z oliwek o pojemności 250ml niecałe 30zł więc chyba widzicie różnicę, w dodatku do moich zapraw zużyłam niecałe dwie butelki oleju(z drugiej zostało mi nieco na dnie). ostatecznie wyszło mi 7 pięknych słoiczków. zamierzam rozdać je kilku osobom, zostawiając dla siebie przynajmniej jeden słoiczek:). a co można zrobić z takich pomidorków? w zasadzie jest to już kwestia wyobraźni, ale jak się komuś nie chce za dużo myśleć, to może wrzucić kilka do sosu spaghetti, albo do zupy, albo do mięsa np gulaszu, albo dodać do sałatki z mozzarellą, albo po prostu zjeść takiego prosto wyjętego ze słoiczka, ale najważniejsze jest teraz choć minimalne leżakowanie. trzeba dać chwilę olejowi, aż pochłonie nieco smaku i zapachu pomidorów i bazylii. ok dosyć pisania, czas abyście zobaczyli jak to na prawdę wygląda:)
i to by było na tyle... chociaż nie! pochwalę się czymś jeszcze:D tydzień temu robiłam pierwszy raz sushi i myślę że nie było źle;) z resztą oceńcie sami...PS. kliknij na zdjęcie jeśli chcesz zobaczyć szczegóły;)

piątek, 23 lipca 2010

let's make ZAPRAWY:D

suszę pomidory
zrywam fasolkę i ogórki
i rozkoszuję się letnimi smakami z ogrodu

tak krótko i szybko
bo czekają na mnie słoiczki

zostawiam Was z TYM (jedna z piosenek najczęściej grana na mym własnym weselu:D)

poniedziałek, 19 lipca 2010

say you love me

jest tylko miłość
i słowa
jak bardzo mnie kochasz
całowanie przed snem
okrywanie ciała ciałem

mów mi jak bardzo mnie kochasz
mów mi to gdziekolwiek jesteś
mów mi po prostu
jak mnie kochasz

i nie zapominaj
że i ja
pełna nadziei
mówię

jak bardzo kocham

więc zostań
i po prostu mów

kocham

KLIK
---------
PS. wracają upały! mam się cieszyć czy płakać?

piątek, 16 lipca 2010

do you believe in miracles?

mam ochotę krzyczeć
ciągle rozpiera mnie nieznajoma mi radość
dziwne uczucie czuć się wiecznie zadowolonym
czuć jak przelewa się przez całe ciało fala niczym niezakłóconej radości
to chyba tak samo się
stało
dlatego że wiosna przez swoją ponurość
sprawiła mi wiele przykrości
gorące lato(choć bywa nieznośne od upałów)
sprawia że autentycznie mam ochotę krzyczeć z radości
skakać jak kangur i gdybym miała skrzydła
wzbiłabym się nawet ponad księżyc

mam wielką nadzieję, że ten stan utrzyma się przynajmniej do przyszłego miesiąca
choć wcale bym się nie obraziła gdyby potrwało to trochę dłużej:)
teraz liczy się bardzo mocno trzymanie kciuków
i wiara w to, że kolejny miesiąc przyniesie to na co tak długo czekam
zaciskam kciuki z całej siły
i choć mało wierząca ze mnie osoba
wytężam wiarę w cuda

a tak w ogóle to jestem w małym szoku
gdyż iż ponieważ bo
wolsztyńskie sklepy z ciuchami mają zawrotne ceny
tak zawrotne że wbijają w ziemię
takiego kogoś jak ja
kogoś kto absolutnie uwielbia lumpeksy
i takim sposobem
jeden z wolsztyńskich sklepów
zawrócił mi w głowie
przeobłędną sukienką, której szukam już od dawna
ale zawróciła mi w głowie i cena
105zł za sukienkę ze sztucznego materiału???
halo! coś tu nie gra!
105zł w lumpeksie to przecież obłęd
z resztą 105zł w sklepie za jedną rzecz to także obłęd:D
ale może ktoś się kiedyś zlituje nad biednym Anjaxem i sprawi jej olbrzymią radość, jeszcze większą niż panującą bez powodu radość obecną:)

teraz powinnam się oblać kubłem zimnej wody, albo powinnam usłyszeć od jakiegoś mężczyzny: "ehhh, kobiety..." :D

KLIK

środa, 14 lipca 2010

summer time

w przerwie między jednym drinkiem a drugim
między jednym łykiem piwa;) a drugim
w przerwie między jednym kęsem sushi
a kolejną porcją wrażeń
pojawiam się na blogu

w przerwie pomiędzy łowieniem ryb nad kanałem
w przerwie pomiędzy jednym grillem a drugim
między jedną długa konwersacją a drugą krótką
pojawiam się TU
na blogu

i tak mi mija powoli tydzień
spędzany wśród ludzi
których znam i lubię

i minie mi tak jeszcze kilka dni
a potem?
słońce, plaża, radość i wariactwo!

jednym słowem
wakacyjne urlopowanie...

podkład ostatnio przeze mnie odtwarzany z funkcją repeat KLIK

niedziela, 11 lipca 2010

take me 2 the sun!!!

i znowu uśmiecham się do życia
śmieję się, choć może i głupio
ochota
na radosny wrzask
uniesienie rąk
jest wszechogarniająca
słońce dziś i jutro
zaprasza do mnie swoje promienie
i czuję to spełnienie
tę ochotę na więcej
tą chęć
nieprzemijającą...


co to takiego jest, że mimo tego wszystkiego i tak jest jak jest??? hmmm???

coś bardzo radosnego... KLIK

czwartek, 8 lipca 2010

magical nights

KLIK

pierwsze uroki lata mam już za sobą
a pomyśleć że dopiero się ono zaczęło...
ile jeszcze mnie czeka!!!
wyczekiwanie jest najpiękniejsze
najcudowniejsze
czekanie na lepsze
najlepsze

dziś odwiedził mnie pierwszy pająk
który odważył się wejść do domu
tak tak
to ten jeden z tych wielkich czarnych i obleśnie włochatych stworów
spotkał się z kapciem
kapciem-japonkiem

upały
zraszacze do trawy
słońce łaskoczące gorącem w twarz
błękit nieba
bociany
ciepłe gwiezdne noce

i uśmiech
nieustający uśmiech...

a wszystko jeszcze przede mną!

wtorek, 6 lipca 2010

powstała-z-martwych

skłaniam się do modlitwy
nie o deszcze
nie o słońce
gwiazdy wiatr i grzmoty

skłaniam się ku tobie

i z otwartymi oczyma
wpatrzonymi w głębię
otchłań
czekam na łzy
radości

opadam jak liść na ziemię
swobodnie
bezwiednie
niewinnie

doszukuję prawdy
w nieprawdzie twoich słów
wypowiedzianych z krzykiem
w moją stronę

nastawiam policzek
i kolejny
uderz!
jeśli nie brak ci odwagi
jeśli zasłużyłam

a teraz popatrz
popatrz na mnie
i to
cierpienie
zadawane każdym zdaniem
słowem
milczeniem
spojrzeniem

jestem silna
odradzam się z twej słabości
nicości

uderzam
słowem o słowo
patrzę jak gaśniesz

i nikniesz...