poniedziałek, 13 grudnia 2010

fireplace

Zima za oknem skłoniła mnie do rozmyślań, z resztą zawsze mnie ona skłania do przemyśleń. Tym bardziej kiedy w domu ciepło, a na dworze aż trzaska mróz. A wymarzyłam sobie taką sytuację...albo nie! Zacznę najpierw od czegoś innego. Od jakiegoś czasu mam zachciankę, dość nietypową aczkolwiek łatwą w realizacji, otóż zachciało mi się posiąść gramofon, taki zwyczajny gramofon, nie jakiś wymyślny, zwyczajny do słuchania płyt winylowych. Dlaczego? Dlatego, że w pewnym zakamarku na strychu znajduje się torba z płytami, z mnóstwem płyt, a wśród nich ta jedna(no dwie bo to 2płytowe wydanie;)) moja ulubiona, składanka najlepszych utworów grupy Bee Gees... Kiedyś gramofon był, ale przyszedł na niego czas, trzeba było się rozstać, teraz przydałby się bardzo nowy, no niekoniecznie nowy, mógłby być używany, ale by grał!!!
Teraz dojdę do sedna... Wyobraziłam sobie drewniany domek w górach, mały, przytulny, otulony śniegiem i pachnącymi choinkami, w domku ja i on, kominek ogrzewający nas oboje, koc, pod kocem my, w rękach kieliszki czerwonego wina, trzask trzask ognia, półmrok, świece, spokój i... gramofon! W tle melodia "How deep is your love" albo "Too much heaven"
Oddałabym teraz wiele za dźwięk tych utworów z gramofonu, za szum, za przerywanie i przeskakiwanie porysowanych płyt...
KLIK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz