niedziela, 19 lutego 2012

schizophrenic

odmierzyłam dziś łyżeczką
poziom szczęścia w mej krwi
bo upajałam się nim
całą wczorajszą noc
grając w karty
samymi jokerami
ogrywałam poczucie bezsilności
zły nastrój
wszystkie przebyte depresje
i uderzenia w twarz
z mokrej szmaty
teraz mam wrażenie
że śnię i kręcę się w kółko
jak na karuzeli dziecięcych
uśmiechów
nie potrzebuję zastrzyków
nie potrzebuję pigułek
ani kaftanów bezpieczeństwa
nie potrzebuję białych ścian
i braku klamek w drzwiach
odbyłam już tą podróż
wgłąb siebie samej
dwa razy
a może i trzy
pozamykałam już wszystkie na pół otwarte drzwi
kroczę naprzód pewna jak nigdy
widząc światłość wodzącą
połykam ostatnią dawkę
liżąc obsesyjnie łyżeczkę
ale co to?!
to łyżeczka do-mie-rze-nia
do mierzenia poziomu szczęścia

---

wiosno!
wracaj!

sobota, 18 lutego 2012

ona i on

tęsknię za tobą
za twym słońcem w oczach
i blaskiem na niebie
za uśmiechem co dzień i noc
o poranku pocałunkiem
ciepłym
uściskiem dłoni
dotykiem motylim
delikatnością i mocą
atletycznym
tobą
tęsknię za tobą
za erotyzmem ociekającym
wokół twoich ramion
sarkazmem z ust
wydobywającym się
choć nie do końca serio
tęsknię za tobą
tak bardzo mocno i mocniej
nie da się?
nie da się!
cofnąć zegarów
cofnąć pędu Ziemi
lat świetlnych
tęsknię za tobą
krzyczę!!!
usłysz to!!!

---

choć to było wczoraj
choć to było dawno temu
nie zapomnę
choć bym chciała

piątek, 17 lutego 2012

kończę z tym

wrzucam do worka niepamięci
wszystkie twoje słowa
o przeszłości
z przeterminowaną datą do spożycia
nie chcę pamiętać
zapachu rosy o poranku
nie chcę wiedzieć
co kryje się w nieodkrytych zakamarkach
zamykam za sobą drzwi
z mosiężnej kraty
zamykam je na złotą kłódkę
klucz możesz odebrać w recepcji
hotelu "pod pięcioma kłamstwami"
nie myśl że dostaniesz się tam oknami
te też pozamykałam
ciasno uszczelniłam je sarkazmem
złość przecież już nie wystarczy
chciałabym nie wracać
do pustego domu
w którym hula wiatr
zimny
tak bardzo zimny
jak twoja skóra
tamtej nocy
nawet jak bicie serca
tak mało cielesne
kim jesteś?
bo przecież nie człowiekiem
pozwól że zatrzasnę ostatnie drzwi
okna
zasłonię to co jasności się boi
zamknę ostatnie powieki
na wieki
na wieki

---

życie! ty przewrotna istoto
zamilknij!

wtorek, 14 lutego 2012

wygnanie

jestem butem nie do pary
z wyrwanymi sznurowadłami
podartą materią
pośród próżni
unoszę się mimowolnie
lecę jak piórko puszyste
gdzieś ponad światem
zamykam oczy by nie widzieć
zakrywam uszy by nie słyszeć
a usta zaklejam taśmą
bo nie chcę krzyczeć
gdy czuję ból
gdy czuję jak słońce wypala mi rany na ciele
kiedyś otrząsnę się z tego kurzu
wstanę i pójdę dalej
mimo że brakuje mi odwagi
mimo iż brakuje mi tej dłoni
której mogłabym się chwycić
kiedyś odmienię swój los
i twój los
będę mogła odetchnąć
nowym powietrzem
ale dzisiaj jestem na dnie
pukam do drzwi przeznaczenia
puk-puk!
kto tam?!
to ja! ta na którą czekasz

poniedziałek, 13 lutego 2012

poprzez mgły

błądzę w ciemnym lesie
nade mną iskierki
i ten jeden najjaśniejszy
srebrny blask
zgubiłam się
teraz to wiem
wiem, nie wiedząc dokąd pójść
słońce już dawno śpi
choć jego sen zbudził leśne istoty
słyszę
widzę
choć nie wiem
nie wiem gdzie iść
pamiętasz, kiedy mówiłeś, że niebo jest tak piękne?
pamiętasz, że to wtedy trzymałeś moją dłoń w dłoni swej?
pierwszy raz
wśród srebrnych świetlików
i pośród wilgoci mchu
coś narodziło się
znienacka
niezapowiedzianie
czy była to miłość?
czy może tęsknota za słońcem?
w ciemną noc
mokrą od deszczu łez
kroczyliśmy boso po mgle
unosząc się gdzieś ponad drzewami
i znów opadając na miękki dywan
o zapachu igliwia
w ciemną noc,
taką jak ta
obecna
lecz bardziej zimna
i tak bardzo samotna

---

ten stan
niezidentyfikowany
bardzo nie-ziemski

czwartek, 9 lutego 2012

winna

myślę, że powinnam Ciebie przeprosić
za to że żyję po swojemu
zdecydowanie zasługujesz na przeprosiny
za to ile czasu straciłeś
czekając na mnie w ciemności pustego domu
nie
nie będę błagać o wybaczenie
choć moje serce chce byś je przytulił
zapomniał
odrzucił żal
ostatecznie wybaczył
moje "przepraszam" to za mało
lecz tak wiele
niewiele mam Ci do powiedzenia
Ty wiesz
że słowa są niczym krople deszczu na szybie
spływają, choć powoli, zostawiają ślad
wiem, że dzisiaj nie usłyszę "dobranoc"
ani "do widzenia"
zasypiam bez Ciebie
śniąc
przepraszam kilkakrotnie
uwalniając serce od ciężaru
bezpowrotnie

---

pomiędzy niebem a ziemią
zawieszona

środa, 8 lutego 2012

przesuwam wskazówki

nie smakują mi już twoje usta
dziś
wybiła godzina szczerości
"bo nigdy mi nie smakowały"
wykrzyczała
ból odbił się od ściany i trafił w jej serce
przebił się jak indiańska strzała
zatruł
słodkim jadem
utulił do snu
zamknął oczy słodkiej laleczki
w słodkiej sukience
obudź się!
obudź!
bum!bum!
wybiła godzina śmierci
płakał nad otwartą trumną
plamiąc jej słodką sukienkę
dlaczego?!
dlatego!
ot tak sobie
wybiła godzina zapomnienia
"bo nigdy mi nie smakowały"
gdzieś to słyszałem
wymazałem
zapomniałem

---

położyłam się na łące
rozłożyłam ręce
udając że jestem aniołem
udając że lecę gdzieś w nieznane
i zostawiam świat za sobą

niedziela, 5 lutego 2012

obiad dla dwojga?

podam ci dziś na obiad zupę z moich myśli
tych najbardziej podłych
byś mógł się nimi udławić
a gdyby brakowało w niej smaku
doprawię ją uszczypliwością
której nigdy brak

ciągle powtarzałeś jak bardzo mnie nienawidzisz
twoje oczy
płonęły, choć nie wiem czym

głównym daniem będzie kotlet
ze zdań ostatnio wypowiedzianych
słonych i pikantnych do bólu
skropiony rzeką z łez

uderzając mnie w twarz
prawie nic nie czułam
ale słyszałam jak mnie przeklinasz

a na deser pozwolisz że podam
górę bitej śmietany
zbroczoną krwią
z bitej twarzy

nie słyszałam już nic
gdy sięgałeś po nóż
bezsilność kazała mi wbić ostrze samodzielnie
najgłębiej
najmocniej

---

przewrotność
radość i smutek, jednocześnie
zapomnienie i pamiętliwość
gdzieś tam
kiedyś tam

sobota, 4 lutego 2012

sleeping with open eyes

znowu słucham tych samych płyt
zapomnianych
porzuconych gdzieś tam w zakamarku
muzycznej duszy
te same teksty powtarzam w głowie
tłumaczę na swój język
śpiewam
i udaję że to ja
a nie oni
wpadli na tak genialne pomysły
znowu wracam do dni
kiedy bunt wybijał mi rytm serca
i prowadził swoją drogą
wąską i pełną kamieni
drogą którą musiałam biec
jak najszybciej
drogą na której się przewracałam
ilekroć potknęłam się o zło
kłamstwo
fałsz
kamień
znowu wracam i marzę
zadaję pytania
słabnę i płaczę
by znów uśmiechać się

---

czas oczekiwania