czwartek, 29 kwietnia 2010

pająki

w piwnicy swoich uczuć
tam gdzie czarna wdowa
nastawia pułapkę na naiwnego samca

owinięta pajęczyną wspomnień
patrzę przez mgłę
choć tak bardzo pragnę ujrzeć słońce

wytatuowałam sobie ciebie
w sercu
umyśle
i w duszy

gdzieś za rogiem czai się zło
chodzi za mną
i śpi w tym samym łóżku

jest ślepe jak ja
i głuche na prośby

uciekam

biegnę po korytarzach
ciemnych jak oczy
tej śmierci
która stoi właśnie tam
tam gdzie stoi niejeden krzyż

wybucham
eksploduję
tykam jak
niespokojny zegar
krzyczę

i choć wiem
nie wygram

stoję we mgle
we włosach mam kurz
w głowie pustkę

czuję jej oddech
na ramieniu
słyszę jak szepcze
już czas

idę
trzymając ją za rękę

środa, 28 kwietnia 2010

Let there be ROCK!

ostatnio bywam bardzo podekscytowana wszystkim tym co dzieje się dookoła mnie, wszystkim tym co planuję i tym co obecnie robię. czuję się jakbym była w niezwykle podniecającej mnie pułapce. to takie sprzeczne, ale pozytywne zarazem. dużo się dzieje i chciałabym to kiedyś spisać, napisać i opisać.
obecnie ciężko pracuję, nad sobą, nad marzeniami, nad przyszłością swoją i najbliższych. pracuję tak ciężko że kiedy wracam do domu, mój mózg wyłącza się zupełnie kiedy kładę się do łóżka, dlatego nic w mojej głowie dawno nie ułożyło się w coś sensownego, coś co mogłabym tutaj zamieścić...

stop! muszę wstawić ziemniaki na obiad :D

I'm back!

wróciłam też do słuchania tego co kiedyś, tego na czym się wychowałam(między innymi) słucham tego z dwóch a może nawet z trzech powodów, a słucham AC/DC, znów tak samo namiętnie jak kiedyś, słucham dlatego że zbliża się bardzo wyczekana przeze mnie premiera Iron Man 2, a AC/DC jest podkładem pod film, słucham też dlatego że niestety nie udało mi się zebrać kogokolwiek kto zechciałby ze mną pojechać na koncert tejże grupy w Polsce i dlatego nie kupiłam biletu i nie! nie pojadę! grrrrrr, aż w końcu słucham bo po prostu bardzo lubię to robić, lubię poskakać sobie w pokoju, pomachać włosami, wywalić jęzor i po prostu poszaleć przy gitarowych riffach Angus'a Young'a

tak więc piosenka na dziś to taka KLIK lub taka KLIK sorry ale nie umiem się zdecydować :D

sobota, 24 kwietnia 2010

spełniam marzenia(albo przynajmniej próbuję)

śniłam dzisiaj, że zdradziłam mojego bloga... że zrobiłam coś tak niedobrego, że mi go odebrali źli ludzie :D
nawet nie powiem co zrobiłam bo wstyd mi za własne sny, a ostatnio bywają różne, przeróżne, a przeważnie takie jakich jeszcze nie miewałam, na przykład śnią mi się koszmary. Koszmary tak koszmarne że aż niemal rzeczywiste, autentycznie śnią mi się koszmarony jak to mawiał Czesio;) Śni mi się że ktoś umiera w okropnych cierpieniach i że ja nic nie mogę zrobić aby mu ulżyć, albo co gorsza dobić żeby nie cierpiał, śnią mi się katastrofy, armagedony, końce świata, wypadki z tragicznymi skutkami, choroby i zarazy, a co dziwne, nigdy wcześniej nie miewałam koszmarów, no może kiedyś dawno temu kiedy byłam dzieckiem które panicznie bało się pająków(z resztą do tej pory się boi:D) śniło mi się że mnie obłażą, wchodzą na mnie i wtedy budziłam się z krzykiem. Teraz moje sny przybierają bardzo realistyczne obrazy, są przerażające i trudno się z nich wybudzić choć bardzo by się tego chciało.
Ale dziś i wczoraj śniło mi się coś zupełnie innego, śniło mi się, że spełniłam swoje(obecnie)największe marzenie, nie powiem jakie, bo ono próbuje się już spełniać od kilku lat a jakoś nie chce, dlatego nie napiszę. Nigdy nie wierzyłam w proroctwa, ani tym bardziej w prorocze sny, ale od kiedy zaczęłam je miewać, patrzę teraz na to wszystko z innej perspektywy, może jeszcze nie wierzę, ale podchodzę z mniejszym dystansem, dlatego mam też małą, cichą nadzieję że i ten sen jak i poprzedni, gdzie spełniłam swoje marzenie dojdzie wkrótce do skutku, okaże się prawdą, jawą i sprawi że w końcu poczuję pełnie szczęścia.
:)

PS. chcecie zobaczyć jak wyszedł mi tort w kształcie Spongebob'a? :) mogę Wam pokazać, ale musicie tego chcieć;)

ta mała

dziś znów ta sama
inna
nie-inna
już kobieta
bo nigdy nie dziewczynka
tak szybko stała się dorosła
ktoś mi to już mówił

dziś przestraszona
samotności i bólu

ktoś posiniaczył jej serce
które przecież biło kiedyś tak mocno

dziś posmutniała
z dnia na dzień
liczy każdą straconą minutę
każdy zadany cios
fizyczny
i mentalny,
który boli bardziej

taka ona jest
istnieje tak długo
gejsza z porcelanową twarzą
w jej oczach wodospad
łez

usta
karminowy potok słów
krzyków nigdy niewykrzyczanych

stłukła już ostatni kieliszek wina
na nim odcisk twojej dłoni
tej
twardej ręki
zostawiający ślad
na jej białej twarzy

znów poczuła
ten sam ból
ściskający jej serce
ledwo bijące

i znów łzy
i znów strach

tej małej gejszy

wtorek, 20 kwietnia 2010

uwaga! obnażam się!

Czasami mam wrażenie, że ktoś cały czas podcina mi skrzydła, ale nie tak ciach! i po krzyku, ale tak bardziej barbarzyńsko, sadystycznie, kawałek po kawałku. Czuję się jak motyl, który jest tak delikatny, że wystarczy dotyk ludzkiego palca o jego skrzydełka aby przestał latać. Mam wrażenie, że cały świat nagle spadł mi na głowę i mi ją zmiażdżył. Mam wrażenie, że ktoś za mną stoi i mnie nieustannie straszy. Są dni, kiedy po prostu nie mam ochoty oddychać, mam za to ochotę zaszyć się w ciemnym kąciku jak myszka i po prostu siedzieć sobie w samotności, sama ze sobą. Czasami denerwuje mnie szczęście innych i muszę sobie z tego powodu popłakać, czasami mam dość widywania szczęśliwych twarzy na około mnie. Czasami mam wrażenie, że los się ze mną bawi w nieznośną grę i jestem jego marionetką i nie potrafię wyrwać się z tych sznureczków przywiązanych do moich kończyn. Czasami mam wrażenie, że sama sobie zgotowałam taki los, czasami obwiniam się za rzeczy, które są tak absurdalne, że nie powinnam się o nie obwiniać lecz mimo wszystko to robię. Czasami tak po prostu mam, bo tak mają ci którzy kiedyś dawno temu przeżyli coś tak traumatycznego, coś wbijającego w ziemię z bólu, dlatego właśnie tak mam. Mają tak i już, choć wydawać by się mogło, że skoro mimo traumy udało mi się SAMEJ bez niczyjej pomocy odbić od dna, dna tak odległego że nie umiem sobie tego teraz wyobrazić. Nie wiem jak tego dokonałam, nie wiem dlaczego jestem tutaj teraz, choć nie powinno mnie tu być, a mimo tego trawi mnie nieopisany smutek, wypala mnie okropny żal. Po prostu tak czasami mam, ale chciałabym, aby już było tylko lepiej.

niedziela, 18 kwietnia 2010

Ci Państwo

dziś zamykamy oczy
tak na zawsze
we dwoje
razem

razem i oboje
pod powieką
widzimy
biało-czerwone serca
zatrzymane w swej fizyczności
lecz bijące w pamięci tych
co zapomnieć nie będą chcieli

dziś pod skrzydłami orła
trzymamy się za ręce
zupełnie tak samo
kiedy razem
umieraliśmy

dziś z nieśmiertelnym uśmiechem
żegnamy kolorowy świat
świat patriotów
papieża i królów

kochana moja
niebo wzywa
anielskie skrzydła już niosą
ku niebiosom

kochany mój
popatrz!
widzę pamięć,
hołd i cześć
czas po raz ostatni
obejrzeć się wstecz
by zapamiętać
twarze

wraz z ostatnim oddechem
i z ostatnim przemówieniem
zabieramy ze sobą zapach pól
błękit nieba
dostojność Tatr
i szum morza

kochani nasi
do widzenia

piątek, 16 kwietnia 2010

Love you to death

Aż po śmierć... a mogę dłużej? Chcę dłużej.

jestem w małym szoku

R.I.P. Peter [*]

i stało się, a liczyłam na to że uda mi się go zobaczyć choć raz na żywo...

dlaczego ostatnio odchodzą moje ideały?

KLIK

pozwólcie mi na chwile refleksji i dajcie mi czas na ochłonięcie

jaka to ironia losu, 14 kwietnia pomyślałam właśnie o nim, pomyślałam "posłucham sobie ToN, bo dawno tego nie robiłam", właśnie 14kwietnia, czy to był znak? Czy moja podświadomość chciała mi coś udowodnić? Bo przecież 14kwietnia zostanie już zapamiętany na zawsze...
Niech cieszą się ci, którzy mieli okazję zobaczyć go na żywo, usłyszeć go, a nawet zamienić z nim kilka zdań (pozdrowienia dla Mradu!!! :*)
Nikt nie jest w stanie pojąć tego co się dzieje, dopóki nie pozwoli na to, aby jego przeszywająco niski głos zawładnął całym ciałem... Dlaczego nie dziwi mnie, że jego fanki obnażały się widząc jego postać... Wielkiego, czarno- i długowłosego faceta.

[*] [*] [*]

wtorek, 13 kwietnia 2010

winyl

życie przeciekło ci przez palce!
ktoś krzyknął
i uciekł
choć nie chciałam
zgodziłam się
w swej nie-szczęśliwości
zawieszona pomiędzy dobrem i mniejszym dobrem
zło jest dzisiaj nieobecne

dzisiaj wyruszymy w podróż
do głębin własnych myśli
do głębin tak nieokiełznanych
zabierz ze sobą adapter
niech będzie tak retro

będziemy kroczyć wśród zieleni
aż połączymy swe serca
w chruśniaku tym samym
malinowym

dziś ty będziesz odpowiedzialny za to co oswoisz
dziś ty wybierzesz muzykę

już w rękach trzymasz płytę
zapomniałam już
jak brzmi winylowy dźwięk

ciągle gubię się
nie wiem czy prawda jest nieprawdą
wodzę wzrokiem za pająkiem
łączącym swój maleńki domek
pajęczynę

a płyta nuci
i cicho skwierczy
jak zwierz któremu nic więcej nie trzeba

a z głośnika
płynie
black magic woman

słodko
malinowo
zielono...

poniedziałek, 12 kwietnia 2010

na problemy... Spongebob

nie wiem czy to stosowne czy nie stosowne do obecnej sytuacji, ale ja chcę się w jakiś sposób oderwać od tego co się dzieje, świat niestety musi kroczyć dalej dlatego mój mały blogowy światek też pójdzie swoją drogą...
niedługo czeka mnie nie lada wyzwanie, urodziny męża i przygotowanie tortu. jako że oboje jesteśmy przeogromnymi fanami Spongebob'a owy urodzinowy tort będzie go przedstawiał:D
Jeśli ktoś nie wie jak wygląda Spongebob to już wie, bo wygląda właśnie tak:
prawda, że uroczy:D
Może i wygląda ładnie, ale gorzej z jego wykonaniem. Jako że mój mąż należy do osób nad wyraz wybrednych i ma wielkie problemy z wyborem tego czy tamtego, uparł się że tort ma być z kremem bananowym, bo innego nie zje. Ok, będzie krem bananowy. Barwniki już kupione, przepisy znalezione, wystarczy tylko czekać na przeddzień urodzin, kiedy powstanie owa tortowa kreatura:D a tutaj film na jakim będę się wzorować(produkcja moim zdaniem mistrzowska):
KLIK

niedziela, 11 kwietnia 2010

to krzyczy cisza

trzeba zamknąć oczy w ciszy i ciemności
by na nowo je otworzyć
wyobrazić sobie
lepszy świat
a może nawet taki sam

i postawię za wszystkich was trzy-kropek
a nawet wielo-kropek
by było
tak cicho

nic więcej nie trzeba tłumaczyć
nic więcej nie trzeba mówić
i nawet nic więcej nie trzeba

bo kiedy otworzysz już oczy
i pełny nadziei spojrzysz w niebo
osłonięte i gołe
jak niemowle
to już wiesz
że tylko liczy się to co widzisz

i kiedy poczujesz jak krople deszczu
tak swobodnie i bezsilnie spadają
uderzając cię w twarz
wiesz

to ten czas by podać sobie rękę
powoli wstać i odfrunąć
rozprostować skrzydła
i uśmiechnąć się do niego

wiedząc że już na zawsze
twój dom to jego dom

milkniemy
w ciszy

piątek, 9 kwietnia 2010

za moje kłamstwa

dziś przebiegłam boso po stłuczonym szkle
nie czując bólu
bo czymże on jest?

usta mam rozżarzone od przekleństw
chciałabym je połknąć
jak nieopatrznie połyka się landrynkę
kwaśną
jak wszystkie wyrzucone niepotrzebnie słowa
gorzkie od uszczypliwości
i chamstwa
jakim zionę niczym
opluta alkoholem
płonąca pochodnia

bez bólu kroczę
z miną przegraną
załzawionymi oczyma
i brudnymi rękoma
brudnymi od krwi
i od piasku

chcesz mi pomóc?
krocz razem ze mną
podążaj za strużką krwi
broczącej z mych stóp

a gdzie podział się strach?
ten zawsze silniejszy od wszystkich
przestraszył się samego siebie?
czy odurzyły go wyrzucane z mych ust
przekleństwa?

a gdzie jesteś ty?
nikt już nie oczyści mi drogi
nikt nie poda ręki
upadłam
zbyt nisko
żeby się podnieść
upadłam
wpadłam
do piekieł...

czwartek, 8 kwietnia 2010

poraz zasypiać

przypomniałeś mi o smutku
o tym co umarło
kiedyś dawno temu
a może
sama to uśmierciłam?

rozżaliłam nad tym
nad sobą
nad martwym aniołem

wiesz jak wyglądał?
wiesz dlaczego jego skrzydła
już nie lśnią bielą?

upadł

wraz z nim moje serce
pękło na pół

oboje poczuliśmy ból
przeszywający kręgosłup

aniele
pozwól mi oczyścić twoje skrzydła
pozwól się podnieść
uwolnijmy się razem
pofruńmy do gwiazd

ale
on zamknął oczy
w słodkim śnie
odwrócił głowę
skrył się w puchu skrzydeł
by móc zasnąć
na wieki

odszedł anioł
a z nim
moje serce

poniedziałek, 5 kwietnia 2010

poświąteczne refleksje

Myślę sobie, ża czasami dobrze jest być nielubianym albo przynajmniej mniej lubianym od innych, dobrze, bo idąc dziś po ulicy z psami na smyczy, nikt mnie nie zaczepia, nie krzyczy "lany poniedziałek!" i nie rzuca się z wiadrem pełnym wody. Czasami zastanawiam się czy moja postępująca agorafobia ma związek z tym co się kiedyś wydarzyło, z tym, że niektórzy ludzie z wtedy ówczesnego mi otoczenia, tak bardzo lubili gnębić tych słabszych. Nie wiem, ale dzisiaj bycie nielubianym jest czymś przyjemnym. To nie jest tak, że nie ma nikogo. Są. Są osoby, które jeszcze nigdy nie wypięły się w moją stronę i które bez powodu nigdy nie odwróciły się do mnie plecami, i właśnie za to ich lubię i cenię. Jest ich niewiele, ale wystarczająco dużo, aby móc nazwać ich prawdziwymi przyjaciółmi. A żeby nazwać kogoś prawdziwym przyjacielem, trzeba sobie na to zasłużyć. Sama uważam, że do bycia prawdziwym przyjacielem potrzebne są: nienaganny "staż", czyli lata świetlne nigdy niezakłócanej relacji międzyludzkiej; zaufanie, dużo zaufania, ogromy a nawet prze-ogromy zaufania; łatwa, świeża i zaraźliwa radość życia; wzajemna wiedza o sobie, ale nie taka usłyszana gdzieś od kogoś, tylko taka, którą sami sobie przekazujemy. W zasadzie wydaje się niewiele, ale niech nikt nie myśli, że moim przyjacielem może być ktoś kto bez wyraźnej przyczyny przestał ze mną rozmawiać, przestał się ze mną spotykać, zaczął mnie unikać, aby po jakimś czasie pójść po rozum do głowy i zaczął błagać o drugą szansę. Tak, zastanawiałam się czy jej nie dać, ale co mi po takim przyjacielu który nadszarpnął moje zaufanie? Prawdziwych przyjaciół mam niewielu, tak się składa, że spotkałam ich wczoraj i to właśnie skłoniło mnie do napisania tego postu. Skłoniło mnie również do tego, aby umocnić moje przyjaźnie, by były nie tylko prawdziwymi, ale też dozgonnymi.
I coś na deser, coś co bardzo nawiązuje do tego co powyżej... KLIK

niedziela, 4 kwietnia 2010

45!

Dziś czas przemyśleń, ale nie dlatego, że to Wielkanoc, ale dlatego, że to 04.04, a w tym dniu wielkanocny króliczek(patrz poprzedni post:)) kończy kolejny rok życia. Nie wiem jak wy, ale ja miewam tzw urodzinową depresję czyli nic innego jak okropnego doła przed własnymi urodzinami i to w zasadzie bez wyraźnego powodu. Podobno cierpi na taką depresję sporo osób tylko i wyłącznie dlatego, że kiedy coś się kończy, a coś zaczyna, my ludzie lubimy oglądać się wstecz jak i patrzeć w przyszłość. Dzień urodzin to taki jakby znak stop, każe nam się zatrzymać i pomyśleć o tym co było i o tym co będzie, a dodatkowo to też znak nakazu, nakazuje nam oczywiście dodać kolejną świeczkę na torcie. O ile nie przeraża mnie ilość świeczek, o tyle bardziej dobija mnie cała myślówa przed i po urodzinowa. W związku z tym, że Króliczek ma dzisiaj swoje urodziny, zastanawiam się czy należy do grona osób takich jak ja, czy miewa urodzinową depresję i czy stosuje się do znaku stop. Moja mądra główka podpowiada mi jednak, że taki gość jak Króliczek nie dołuje się swoimi urodzinami. Dlaczego? Dlatego, że jeszcze niedawno nie wiadomo było czy dożyje swoich obecnie 45urodzin. Myślę też, że jest przeszczęśliwy ze swoją obecną żoną, zupełnie tak jak ja ze swoim mężem(a jednak coś nas łączy:D). Dlatego, żeby nie przedłużać, złożę mu życzenia, choć wiem, że ich nie przeczyta, ale na pewno wie, że obecnie większość jego fanów wypisuje właśnie na swoich blogach moc życzeń. Swoją drogą, fajna jest taka świadomość, że gdzieś na świecie, z każdego jego zakątka płyną sobie dla ciebie życzenia, nawet jeśli nie wiesz jakie to dokładnie życzenia, to musi być niezwykle miło mieć przynajmniej tę świadomość. OK, przejdźmy do meritum:
45letni dziś Króliczku życzę Ci aby świat stanął wreszcie dla Ciebie otworem, życzę Ci sukcesu na miarę Chaplina, a nawet większego, bo przecież wszyscy doskonale wiedzą, że zasługujesz na najwyższe laury, życzę Ci szczęścia, ale takiego jakiego jeszcze nie zaznałeś, miłości jakiej jeszcze nikt Ci nie okazał, życzę Ci aby przeszłość nie podkładała nóg przyszłości i abyś na swojej drodze napotykał jedynie przyjazne dla siebie znaki.
Oprócz tego, zapraszam do Polski :D

sobota, 3 kwietnia 2010

honey bunny

znalazłam swojego wielkanocnego króliczka:)
i nic więcej mi nie potrzeba w te święta, no może poza świętym spokojem
bolą mnie ręce od kuchennej roboty, ale miło jest tak pocierpieć zwłaszcza, że ktoś taki jak ja uwielbia gotować, a jeszcze bardziej jeść i tak, nie mogę się doczekać jutrzejszej góry jedzenia, zawalonego stołu szynkami, mięsem, pieczeniami, sałatkami i innym dobrem. człowiek to jednak najgłupsze ze zwierząt...

Jaki jest mój ideał wielkanocnego króliczka? Hmmm przede wszystkim młody, ale dojrzały, doświadczony i już z masą pieniędzy;) może trochę buntowniczy, ale na pewno bardzo sexy, taki w sam raz do schrupania, albo przynajmniej do podrapania za uszkiem. Z resztą sami oceńcie czy opis zgadza się z wyglądem;) KLIK

wesołych i smacznych ;)

czwartek, 1 kwietnia 2010

"primaaprilisowo"

jestem taka nielegalna
zbyt prostacka
i zabójczo skromna
i tak myślę
że nikt mnie nie zrozumie
bo nikt nie chce
ocieram się o prawdę
i sunę jak wąż
po cienkiej linie wyobraźni
w płaszczu ulepionym z gliny
a na nogach nagość
bose stopy
uwiera w nie samozachwyt
i mogłabym nawet odfrunąć
gdybym tylko chciała
otwieram usta i wysuwam język
zimna jak metal
i twarda jak żelazo
walę głową w mur
ale nie z bezsilności
bo bezsilność pokonuję jednym pstryknięciem palców
super-bohaterka
bosa
rudowłosa
niebieskooka
aksamitna kochanka
i odważna wojowniczka
zakładam na głowę kapelusz
osłaniam myśli nieczyste
by nie przyprawić aniołów
o zawrót głowy
żyję jak każdy lecz inaczej